22 września 2017

Japońskie metody walki z terrorem

Przylatując do Japonii już na lotnisku spotykamy się z plakatami głoszącymi, że Japonia walczy z terroryzmem. Nie mam takich zdjęć, ale jest to widok powszechny na wielu lotniskach. 

Do napisania tego konkretnego wpisu zachęcił mnie jednak plakat zawieszony w autobusie, którym dzisiaj podróżowałem. Głosi on, że w razie dostrzeżenia jakichkolwiek podejrzanych, niezadeklarowanych bagaży lub ludzi (nie wiem, czy to dobre wyrażenie), należy natychmiast poinformować o tym załogę autobusu lub zgłosić się na najbliższy posterunek policji. Nie do końca wiem, jak to zrobić, jadąc autobusem. Wówczas pojęcie "natychmiast" nabiera nieco nowego znaczenia. Ale nie chcę się czepiać - ten plakat przypomniał mi coś, co widziałem kilka razy na stacjach kolejowych. 

Na stacjach niekiedy widzimy policjantów, którzy odpowiedzialni są za walkę z terrorem. Zwykle jest to stojący na podwyższeniu (na stopniu) umundurowany funkcjonariusz. Uzbrojony jest w gaz pieprzowy i ogromną pałkę przypiętą do paska spodni. Spogląda na ludzi podejrzliwie i groźnie, starając się przybrać jak najpoważniejszy wygląd. Do stopnia, na którym stoi, przyczepiona jest kartka, że Japonia walczy z terrorem i jest to funkcjonariusz odpowiedzialny za tę walkę. 

Jak dla mnie to wygląda to bardzo pociesznie, a groźna mina (mimo, że koresponduje z przesłaniem) nie wystarcza. Być może taka prezentacja zapewnia Japończykom poczucie bezpieczeństwa i taki jest cel. Tak naprawdę, za kulisami dzieje się z pewnością znacznie więcej. Japonia jest krajem tak rozwiniętym technologicznie i tak nowoczesnym, że nie ma problemów z namierzaniem zagrożeń i walką z nimi. I bardzo dobrze. 

To, w jaki sposób pokazuje się tę siłę poblicznie, w kraju takim jak Polska, wzbudziłoby jedynie gromki śmiech. Myślę, że żaden huligan z Nowej Huty nie przeszedłby obojętnie obok takiego funkcjonariusza. Z pewnością chciałby się z nim zmierzyć. Kto by wyszedł z takiego pojedynku zwycięsko? Nie wiem. Japończycy naprawdę potrafią zaskakiwać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz